Trzy i pół roku pozbawienia wolności – taki wyrok usłyszał Tomasz Lipiec, były minister sportu w rządzie PiS. Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował ponadto, że były sportowiec, a następnie szef resortu, przez dziesięć lat nie będzie mógł zajmować stanowisk w instytucjach publicznych.
Sąd nakazał też Lipcowi zapłatę 30 tysięcy złotych na naprawienie szkody na rzecz ośrodka sportu i rekreacji.
Tomasz Lipiec był oskarżony m.in. o przyjęcie co najmniej 270 tysięcy złotych łapówek. Prokurator domagał się dla niego czterech lat więzienia i pozbawienia prawa do pełnienia funkcji publicznych przez 10 lat. Obrona wnosiła o uniewinnienie od większości zarzutów.
Proces w tej sprawie trwał trzy lata. Zakończył się na początku kwietnia.
W 2008 roku prokuratura oskarżyła Lipca m.in. o to, że jako minister sportu uzależnił powołanie Tadeusza M. na wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu od korzyści majątkowej i w konsekwencji przyjął od niego 100 tysięcy zł łapówki.
Ponadto Lipiec miał polecić Tadeuszowi M. fikcyjne zatrudnienie pewnego człowieka jako swojego osobistego kierowcy, któremu płacił więcej, niż zarabia się na tym stanowisku.
Były minister sportu jeszcze jako szef Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekraacji w latach 2004-2005 miał zażądać 170 tysięcy złotych korzyści majątkowej za realizację umowy na remont lodowiska na Stegnach.
Ale jedyny zarzut do którego Lipiec się przyznał to fikcyjne zatrudnienie opiekunki do dziecka, której płacił z publicznych pieniędzy.
W oświadczeniu, które Lipiec przedłożył sądowi, przyznał, że nie ma dnia, w którym by tego czynu nie żałował. Dlatego obrona w tym konkretnym przypadku wnosiła o łagodny wymiar kary. W stosunku do innych zarzutów adwokat chciał uniewinnienia Lipca wskazując, że główny świadek w sprawie (Tadeusz M.) jest niewiarygodny, bo sam miał zarzuty korupcyjne.
Innego zdania jest prokuratura i oprócz pozbawienia wolności, a także zakazu zajmowania publicznych stanowisk – żądała, by były minister zwrócił 130 tysięcy złotych, w tym właśnie wynagrodzenie dla pomocy domowej, wypłacone z pieniędzy Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.