Inne / Na luzie

Ciekawostka: Wyszła z trumny sześć dni po śmierci!

Mieszkańcy niewielkiej wioski Liulou w prowincji Kuangsi nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Jedna z rezydentek zamieszkujących osadę – 95-letnia Li Xiufeng – została znaleziona martwa w swoim łóżku. Kilka dni później, na kilkanaście godzin przed swoim pogrzebem, kobieta zniknęła ze swojej trumny. Jak się potem okazało, starowinka postanowiła wyjść ze skrzyni, w której miała zostać złożona do ziemi, ponieważ… zgłodniała.

Li Xiufeng zawsze cieszyła się wielkim szacunkiem sąsiadów w swojej wsi. W związku z tym, że mieszkała samotnie, wiele osób, w miarę możliwości, starało się pomagać seniorce w codziennych obowiązkach. 17 lutego, kiedy Chen Qingwang, jeden z sąsiadów, poszedł odwiedzić kobietę, okazało się, że staruszka leży nieruchomo i nie oddycha. Próby resuscytacji nie przyniosły żadnych rezultatów – uznano, że kobieta zmarła podczas snu. Zgodnie z miejscowym obyczajem, Li Xiufeng została położona do trumny, która następnie została ustawiona w jej domu. Skrzynia miała stać w domowej izbie od 19 do 24 lutego. Dzięki temu, znajomi oraz krewni mogli oddać hołd zmarłej – poinformował dziennik „Daily Mirror”.

23 lutego, na dzień przed zaplanowanym pogrzebem, stało się jednak coś bardzo dziwnego. Chen Qingwang, który koordynował przygotowania do pochówku, po przybyciu do domu zmarłej odkrył, że trumna jest pusta. Qingwang natychmiast wszczął alarm, licząc, że okoliczni mieszkańcy pomogą mu w poszukiwaniach ciała, które zaginęło w tajemniczych okolicznościach. Szybko okazało się, że wezwane na pomoc posiłki nie są do niczego potrzebne. Ciało nigdzie bowiem nie zaginęło, tylko staruszka „zmartwychwstała”! Kobieta siedziała w kuchni na stołku, przygotowując sobie posiłek. Chwilę później, ku zaskoczeniu zgromadzonych sąsiadów, powiedziała, że kiedy spała, bardzo zgłodniała, więc postanowiła wstać, by coś sobie ugotować. Li Xiufeng zapytana o to, jak udało się jej wyjść z trumny, powiedziała, że popchnęła wieczko i po prostu „wygramoliła się” ze skrzyni.

O komentarz w sprawie poproszono przedstawicieli lokalnego szpitala. Jeden z lekarzy wyjaśnił, że kobieta oczywiście nie umarła – syndrom, który u niej wystąpił, spowodował tylko, że nie można było wybadać oddechu. Ciało przez cały czas pozostawało jednak „ciepłe”.

„Dzięki miejscowej tradycji, zgodnie z którą ciało przechowywane jest w domu przez kilka dni, kobieta została ocalona” – powiedział lekarz.

Niestety, zgodnie z miejscowym zwyczajem, tuż po „śmierci” kobiety, spalono wszystkie jej rzeczy osobiste. Li Xiufeng żyje, ale będzie teraz skazana na łaskę swoich sąsiadów.

Do równie dramatycznych przypadków, gdy przedwcześnie stwierdza się zgon pacjenta, wciąż niestety dochodzi na całym świecie, w tym także w Polsce. W 2009 r. polskie media obiegła informacja o pochodzącej z Jabłonowa staruszce, która została uznana za zmarłą, by „powrócić do świata żywych” podczas pobytu w kostnicy. Pracownicy zakładu zeznali, że worek z ciałem kobiety zaczął się nagle po prostu poruszać. Zaalarmowani lekarze skierowali ją natychmiast do szpitala na oddział intensywnej opieki medycznej.